T
R A V I S G R E Y
W OBOZIE OD PIĘCIU LAT || 19 LAT || URODZONY W NOWYM JORKU || SYN NIKE || TEN CO NIE PRZEGRYWA I ZAWSZE WRACA Z MISJI || RZEMYKI NA RĘKACH I CIENKIE ŁAŃCUSZKI NA SZYI || SKRYTY || POMOŻE, GDY TRZEBA || SAMOTNIK || GITARZYSTA CO UKRYWA PRZED WSZYSTKIMI || CZASEM PODŚPIEWUJE POD NOSEM || ZAWSZE STAWIA SOBIE WYSOKIE POPRZECZKI || WCIĄŻ PRÓBUJE PRZEŁAMAĆ SWOJĄ DOBRĄ PASSĘ || NIE CHCE WSZYSTKIEGO ZAWDZIĘCZAĆ SWOJEMU POCHODZENIU || DOBRZE WYTRENOWANY || WOJOWNIK || NAJLEPSZY TOWARZYSZ || CIĘŻKIE POCZĄTKI || DOMEK DRUGI
Od najmłodszych lat zmagał się z przeróżnymi problemami. Dysleksja, rozpierająca od środka energia i skłonność do robienia różnych głupot. Do tego dochodziło jego szczęście do zwycięstw, gdy przychodziło mu rywalizować z innymi. Wygrywał. Czy był to głupi test sprawnościowy na zajęciach wf-u, czy grał w drużynie baseballu. Wszystkich to irytowało i nie raz rówieśnicy zarzucali mu oszustwo. Travis do pewnego momentu dawał sobie radę z krzywymi spojrzeniami i złowrogimi komentarzami. Później miał dosyć wytykania palcami, śmiechów. Wycofał się, odpuścił sobie zawody, konkursy. Zamknął się w swoim świecie muzyki. Ona była dla niego odskocznią. Grał i odpływał. Trzy miesiące przed swoimi piętnastymi urodzinami prawda wyszła na jaw. Nikt się nie spodziewał, że Travis będzie podsłuchiwał rozmowę swojego ojca z żoną, z kobietą którą Travis uważał za matkę. Mówili o czymś czego jego głowa nie była w stanie pojąć. O zagrożeniu, o tym, że nie jest człowiekiem, że jego prawdziwą matką jest kto inny... W tedy po prostu uciekł. Trzasnął drzwiami oznajmiając, że tam był i słyszał. Całą noc krążył po mieście rozmyślając o tym co się dowiedział. Chciał bardzo to zrozumieć, ale nie potrafił i mimo, iż targały nim sprzeczne uczucia, wrócił do domu. Prawda była trudna i bolesna. Zwłaszcza wiadomość, że będzie musiał opuścić dom. Z początku nie mógł odnaleźć się w obozie. Wszystko było tu inne, do tego był sam jak palec, bez bliskich. W końcu jednak poczuł, że jest częścią tego miejsca. Mógł w reszcie dać upust swojej niespożytej do tej pory energii. Mógł czuć się sobą. Mógł wygrywać i gratulowano mu z tego powodu, a nie wyśmiewano. Teraz treningi stały się jego wielką pasją, stały się drugą odskocznią. To go pochłaniało, ale mogło. Bo Obóz Herosów jest jego prawdziwym domem. Niektórzy twierdzą, że za bardzo się w to wczuwa, ale taki już jest. Daje z siebie sto procent, a czasem to też droga ucieczki przed relacjami z innymi obozowiczami. Nie potrafi w pełni zaufać i podzielić się tym co mu na sercu leży. Stał się bardziej zamknięty w sobie po tym wszystkim czego się dowiedział. Jednak nie ma żalu do Nike, że nie jest z nim, że go nie wychowywała. Na swój sposób to rozumie. W końcu jest boginią i ma swoje obowiązki.
Travisa można głównie spotkać na plaży, w stajni i przede wszystkim na treningach, jeśli nie na grupowych to sam bierze miecz i wyciska z siebie siódme poty. Za zwyczaj przebywa sam, mało się odzywa chyba, że faktycznie ma powód. Raczej z nikim się nie trzyma, ale w razie potrzeby pomoże, bo w głębi serca traktuje wszystkich jak wielką rodzinę.
Hej!
Ten pan już kiedyś był na blogu tego typu. Zmieniłam mu jedynie buźkę (KJ Apa) :D Mam nadzieję, że jakoś to wygląda i nie odstraszamy. Zapraszam na wątki i powiązania ^^ W razie chęci macie mail: rrunee21@gmail.com
Tytuł: Rick Riordan Złodziej Pioruna.
Travisa można głównie spotkać na plaży, w stajni i przede wszystkim na treningach, jeśli nie na grupowych to sam bierze miecz i wyciska z siebie siódme poty. Za zwyczaj przebywa sam, mało się odzywa chyba, że faktycznie ma powód. Raczej z nikim się nie trzyma, ale w razie potrzeby pomoże, bo w głębi serca traktuje wszystkich jak wielką rodzinę.
Hej!
Ten pan już kiedyś był na blogu tego typu. Zmieniłam mu jedynie buźkę (KJ Apa) :D Mam nadzieję, że jakoś to wygląda i nie odstraszamy. Zapraszam na wątki i powiązania ^^ W razie chęci macie mail: rrunee21@gmail.com
Tytuł: Rick Riordan Złodziej Pioruna.
[dzięki dzięki, aż musiałam właczyć se muze a Sailor Moon by wprawić się w nastrój ^__^ Ja sie zawsze dobrze bawie z Obozem nawet jeśli książek nie czytałam - to juz norma, ale mitologie to ja lubię.
OdpowiedzUsuńAno chętnie wpadam do Travisa, bo tu taki samotny chłopak ;)
Coś wymyślamy czy na spontana? ;>]
Jesse
[no to w sumie pasują do siebie jak ulał xD Jess też woli samotnie od tłumów acz widowskowe rozgrywki sa też fajne jak sie rozgrywaja w obozie i czasem wpadnie poogladać. Jako widz, bo jako uczestnik to by ja szybko zmietli z areny hehe. A nawet i zacznę - pewnie się ucieszysz ^__^ Ano ja tam lubie nawet i fortepian acz grac na instrumentach to nie umieć zbytnio - w domu mam gdzieś chyba flet ekhmm]
OdpowiedzUsuńSmętnie patrzyła na herosów walczących w zawodach. Była tu trzy lata a zastanawiała sie czasem, co tu robiła. Daleko jej było do bochaterskich wyczynów. Czasem patrzyła na innych z zazdrości. Jakze by tu porównać siebie do dzieci Aresa czy Ateny? Westchnęła w duchu.
Nie ta ligia. Była tylko córką pomniejszego bóstwa pojawiającego sie na łamach historii sporadycznie. Praktycznie zapomnianej. Czasem chodziła po obozie z przyklejonym uśmiechem, czasem machała innym, gdy ich mijała, jednak najczęściej była daleko w lesie, przy jeziorze albo i w u siebie w pustym domku. Nocami, gdy księżyc był widocznym, siedziała przy oknie i patrzyła na srebny glob, marząc czasem o byciu kosmonautką i udaniu sie na planetę. Ciekawa była czy będac heroska - od siedmiu boleści, gdzie w duchu czasem sie tak nazywała - stało by się mozliwe by tam polecieć bez ryzyka. Jednak potem nadchodziła rzeczywistość. Tylko w snach snuła się po planecie.
Zamrugała. Nim się obejrzała zawody sie zakończyły. Chciała chyłkiem sie wymknąć, ale nie zdazyła. Pan D. ja przyuważył. No tak ... pech no.
- oczywiście. Zaraz wezmę grabie i ogarnę bałagan - powiedziała zrezygnowana. Posprzątanie tego bałaganu zajęło jej dwie dobre godziny. Miała już dosyć, gdy skończyła i jak na złość musiała cała robotę zrobić sama, gdy wszyscy dali nogę w błyskawicznym tempie. Na kolacje juz nie miała siły iść. W drodze do domku zgarnęła tylko butelkę nektaru. Zmęczenie prawie od razu zniknęło. Nie chiała jeszcze spać, więc zgarnełą skrzypce i smyczek i razem z nim poszła nad jezioro. Usiadła na koncu pomostu nogi leniwie zawieszając nad wodą. Czuła wilgoć pod stopami. Przyjmnie chłodziło, bo było parno i duszno. Może zacznie padać? Fajnie by było... Chwilę tak wpatrywała sie w taflę wody, leniwie machajac stopami, nim sięgnęła po futerał. Wyjęła skrzypce i sprawdziła czy wszystko gra jak należy nim zaczęła grać to co jej wpadło aktualnie do głowy. Mało kto sie tu zapuszczał, więc swoje smętne melodie słuchała wyłacznie natura.
Jesse
(Hej, cześć! Dziękuję za powitanie, jest mi bardzo miło :) co do wątku z Travisem, to jestem bardzo chętna, bo można z tą dwojka coś pokombinowac :)
OdpowiedzUsuńWillow
[Oh Rudy♥ Zakochałam się ostatnio w Riverdale, a także w głosie KJ'a. Dziewczyny na obozie muszą sobie pewnie nieźle do niego wzdychać. ;)) Dziękuję ślicznie za miłe słowa, bałam się trochę, że mi może nie wyjść i wyjdzie ciapa, ale chyba nie?:D I zła nie jestem, sama podglądam kogo tylko mogę!:D
OdpowiedzUsuńI chętnie możemy coś napisać. Tylko do kogo mam uderzać? Travis czy Layla? :D Swoją drogą miałam kiedyś córkę Nike, bodajże 2015 rok i jasnoniebieski szablon. I sprawdzę czy nie mam jej gdzieś zapisanej, jeśli jest to Travis może się spodziewać siostrzyczki!;)]
Dean Matthews
Grała w najlepsze. Noc powoli zapadała, jednak nie bała sie ciemności. Dobrze sie w niej czuła. Czerpała energie z niej jak i ze swiatla stając między nimi jakby rownoważąc je obie. Za chmur księżyc sie pojawił okraszając pomost w łagodniej poświacie. W takich chwilach miała nieodparte wrażenie, że matka na nia patrzy. Szkoda, że chociaz raz nie mogła zobaczyć jej twarzy. No ale nie ma nad czym płakać. Była tutaj, ale czasem dopadały ja wątpliwości. Po trzyletnim pobycie w obozu, mimo że czuła się tu jak w domu, miała wrażenie, że się dusi. No niby wszyscy tutaj byli jedna wielka "rodzina". ale... Westchnęła w duchu.
OdpowiedzUsuńMogłby tak grać cała noc, potem wyrzucając w duchu, że noc zarwała, aby przez cały dzień snuć sie jak zombie, gdyby nie obecność kogoś. Wyczuła w mroku, ze ktoś był tu niedaleko, ale nie przestała grać. Nie dając poznać po sobie zmieniła rytm granego utworu na bardziej poważne. Aż melodia sie skończyła.
Wzruszyła ramionami.
- daleka do piękna. Muzy lepiej grały i to im należy sie talent.
Sięgnęła po torbę by schować skrzypce.
Jesse